środa, 15 kwietnia 2015

Rozdział 21.

Kochani! 
Na wstępie chciałam zakomunikować, iż ową rozmowę Dana i Alice poniżej napisała dla mnie nasza kochana Alicja K. autorka Waszego i mojego ulubionego bloga 
Alicja nie spoczywa na laurach ale ciężko przygotowuje się do matury i mimo tego znalazła chwilę aby wyskrobać coś fajnego czego ja bym lepiej nie napisała, więc niezmiernie jej za to dziękuję :)

Dziękuję Alkuuu :* 
Kocham Cię! <3
XXX



P.S. Dla wszystkich moich Czytelników, którzy nie znają Wilczej Dziewczyny ,
radzę nadrobić zaległości i przeczytać jej ff – bo warto!


XXI

Kilka dni wcześniej...


W mieszkaniu panowała nienaturalna cisza. Zwykle właściciel dbał aby chociaż cicha muzyka rozpraszała milczenie. Dzisiaj albo nie miał na to ochoty, albo jego głowa była tak przepełniona myślami, że nie zauważył braku, wędrującej zazwyczaj po korytarzach, melodii.
Alicja z dyskretnym niepokojem obserwowała, jak Dan wypija kolejną lampkę wina. Mężczyzna wytarł rudą brodę i od razu zaczął sobie dolewać alkohol, podczas gdy blondynka wciąż spokojnie sączyła pierwszą kolejkę.
- Mogłeś powiedzieć, że zwyczajnie chcesz się nawalić. - mruknęła wreszcie kobieta, nie mogąc dłużej patrzeć na zachowanie przyjaciela. - Wzięłabym wódkę.
Smith odstawił kieliszek i odchylił głowę, zamykając oczy.
- Ona wcale się nie zmieniła. - stwierdził cicho.
Dan z kolei uległ wielu zmianom po odejściu Alex. Alice wciąż pamiętała, gdy, jeszcze jako młody chłopak, pisał do niej, opowiadając o dziewczynie, która należała do tych wyjątkowych osób, zmieniających innych na zawsze. Kiedy Polka zapadła w śpiączkę, życie piosenkarza już nigdy nie było takie samo.
Pisarka westchnęła, widząc zaciśnięte szczęki bruneta.
- Minęło osiemnaście lat... - zaczęła niepewnie.
- Wiem! - przerwał przyjaciółce zirytowany mężczyzna. - No przecież wiem. Ale co z tego? Ja tylko powiedziałem, że wcale sięvnie zmieniła.
Był wyjątkowo drażliwy. Ale czemu się dziwić? To nie był zbyt przyjemny temat.
- Może powinieneś się z nią umówić? - kobieta próbowała na nowo podjąć wątek.
- Nie chce mnie widzieć. - Smith skulił się na wygodnej kanapie. - Musi mnie strasznie nienawidzić. Co ja jej niby takiego zrobiłem?
- Oj Danny. - Alice uśmiechnęła się lekko i pochyliła się, żeby poczochrać nadal bujną, chociaż przeplataną siwymi pasami, czuprynę. - Ona wcale cię nie nienawidzi. Zaczęła nowe życie. Ma córkę. Przeprowadziła się do Londynu. Może boi się wracać do przeszłości. Nie ma powodu, żeby darzyć cię nienawiścią. Po prostu stałeś się tylko wspomnieniem, do którego może nie chce wracać.
Błękitne oczy spojrzały na kobietę niepewnie. W spojrzeniu Smitha pojawił się ból, który piosenkarz bezskutecznie próbował ukryć przez tyle lat. Blondynka wiedziała, że jej słowa ranią przyjaciela, ale nie było innego sposobu, żeby zmusić go do działania, jak wywołanie w nim buntu.
Mówił tak cicho, że mimo panującego spokoju, Alice ledwo go dosłyszała.
- No cóż, spóźniłeś się z tym postanowieniem jakieś osiemnaście lat. - rzuciła luźno Polka, oglądając swoje paznokcie. - Użalanie się nad sobą nic ci teraz nie da.
Brunet zagryzł mocno wargę, odwracając wzrok. Kobieta nie rzucała z reguły złośliwych uwag, które mogły zranić inne osoby. Była na to zbyt miła. Dlatego jej zachowanie zdziwiło Smitha.
- Co dzisiaj z tobą? - mruknął wokalista, a jego dłoń niebezpiecznie zbliżyła się do butelki.
Blondynka westchnęła przeciągle, nadając pozie odrobinę arogancji. Zawsze była dobra w grze aktorskiej. Zanim Dan zdążył sięgnąć po szklane naczynie, złapała je i przysunęła do siebie, żeby znalazło się poza zasięgiem niebieskookiego.
- A co z tobą? - odparła z chłodnym uśmiechem. - Czyżbyś dalej ją...
- Nie! - przerwał natychmiast mężczyzna, przenosząc się do pozycji półleżącej. - Nic z tych rzeczy! Ja po prostu...
Kiedy przeczesywał włosy nerwowym gestem wyglądał jak tamten młody chłopak pełen ambicji i z błyskiem w oku przed jednym z nigdy niekończących się koncertów. Alice nie pamiętała, w którym dokładnie momencie w życiu muzyka pojawiło się więcej alkoholu i samotnego śpiewania nocą w dziwnych miejscach, niż koncertów oraz wywiadów. Zupełnie jakby znów znalazł się w punkcie wyjścia i nie miał pojęcia, w którą stronę pójść.
Na szczęście pisarka doskonale wiedziała, kto może ruszyć go z miejsca.
- Kochasz ją?
Czekała spokojnie, obserwując, jak Dan nieruchomo wije się w myślach, próbując wreszcie zdecydować, co czuje. Jego oddech przyspieszył, jakby brunet faktycznie wykonywał fizyczną pracę.
Wreszcie Smith z cichym jękiem oparł łokcie na kolanach i ukrył twarz w dłoniach. Kobieta uśmiechnęła się lekko, gdy piosenkarz wymruczał coś niezrozumiałego w odpowiedzi.
- No to kochasz ją czy nie? - ponowiła pytanie, ale już cieplejszym tonem.
- Uchym...
- Nie słyszę...
- No kchm...
- Dan.
Niebieskie oczy spiorunowały ją pełnym irytacji spojrzeniem.
- No kocham ją! - wybuchł wreszcie, niemal wstając. - Kocham ją od tylu lat, że już nawet nie wiem, kiedy ją kocham, a kiedy nie, a kiedy już myślę, że jej nie kocham, to okazuje się, że ją kocham, ale jak ją kocham, to nienawidzę tego, że ją kocham, więc wmawiam sobie, że jej nie kocham, ale bez względu na to, co robię, bez względu na to jak się staram, to i tak... - opadł bezsilnie na oparcie sofy, spuszczając luźno dłonie wzdłuż ciała. - To i tak ją kocham.
Blondynka nie mogła powstrzymać śmiechu na widok zrezygnowania przyjaciela.
- Jasne. - warknął mężczyzna. - Jeszcze się ze mnie śmiej.
Alice wyciągnęła z torebki niewielki kawałek papieru i podała go Danowi.
- Może zamiast męczyć mnie swoimi jękami, przestaniesz tworzyć o niej smutne piosenki, których nie chcesz nikomu pokazać i się z nią umówisz? - spytała.
Smith przyglądał się rzędowi cyferek na karteczce. Wreszcie spojrzał na przyjaciółkę, a na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.
- Ty mała, podstępna żmijo. - zmrużył oczy, niemal ukrywając je pod długimi rzęsami. - Wyłudziłaś od niej numer?
- Acham. - zadowolona pisarka kiwnęła głową, jak dziecko, które chwali się niedowierzającej mamie szóstką z matematyki.
Całe życie musiała walczyć z infantylizmem, który czasem przejmował kontrolę nad jej zanurzoną w chmurach głową.
- Jesteś niesamowita. - brunet parsknął śmiechem.
- Pamiętaj, nigdy nie wątp w moje nadprzyrodzone moce. - wystawiła język i napiła się chłodnego wina, powstrzymując chichot.
Smith przez jakiś czas ściskał w dłoni świstek, aż wreszcie Alice podniosła się lekko z fotela. Wiedziała, że mężczyzna chce jak najszybciej wykorzystać daną mu szansę. Błysk, który wreszcie pojawił się w jego oczach, mówił sam za siebie. W końcu piosenkarz czekał na to osiemnaście długich lat.
Dan odprowadził ją do drzwi, ale mała karteczka wydawała się być bardziej zajmująca niż przyjaciółka.
- Hej Smith...
Niebieskooki spojrzał na kobietę rozkojarzony i w tym samym momencie Alice objęła go za szyję, przytulając z całej siły.
- Nie zwal tego, okay? - mruknęła, chowając twarz w miękkim materiale bluzy piosenkarza. - I nie poddawaj się. Jestem pewna, że ona też za tobą tęskni.
- Dziękuję. - odparł Dan, uśmiechając się szeroko. - Naprawdę Ci dziękuję Alice... Ale weź już przestań. O matko, bo się uduszę...
Zawsze narzekał i udawał, że coś go boli, gdy blondynka go przytulała.
Pisarka cmoknęła brodaty policzek ze śmiechem i odsunęła się od bruneta.
- Powodzenia idioto.
Wciąż uśmiechała się, gdy przygarbiona sylwetka, z koślawymi nogami zamykała za nią drzwi. Kochała tego idiotę i chciała, żeby wreszcie był szczęśliwy. Wiedziała, że tylko Alex przyniesie tej pięknej, utrapionej duszy spokój.
Pytanie, które sprawiło, że kobieta opuściła kąciki ust, wzdychając ciężko,brzmiało:
Czy Alex nadal kochała go tak, jak on kochał ją?


***

Odwiozłam Maję do szkoły. 
W drodze powrotnej stanęłam pod budynkiem który ostatnio widziałam jakieś osiemnaście lat temu. Nic się nie zmieniło. Spojrzałam w górę. Doskonale widziałam na które z okien patrzeć. Jakiś szczekający pies, który wybiegał wraz ze swoim właścicielem z bramy, wybudził mnie z zamyślenia. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam w stronę drzwi od klatki schodowej. Automatycznie wbiłam kod otwierający drzwi i sama się zdziwiłam, że go pamiętam. Ale gdy tylko nacisnęłam pierwsze dwie liczby, palce dalej same powędrowały na następne cyferki.
Udało się.
Weszłam niepewnie do środka.
Głucha cisza otaczała korytarz.
Zrobiłam pierwsze kroki w stronę schodów prowadzących do windy. Lekko pochylona szłam cichutko w swoich botkach, aby nie stukać obcasami. Ktoś z boku pomyślałby, że jestem nienormalna, skradając się jak kot.
- Co ja robię? - uśmiechnęłam się pod nosem sama do siebie, wyprostowałam i już pewnym krokiem stanęłam koło windy. Nigdy nie lubiłam jeździć windą, bo nie raz za dzieciaka się w takiej zacięłam. Nie lubiłam też za długo na nią czekać, więc stwierdziłam, że mały spacer po schodach dobrze mi zrobi. Tak naprawdę wiem, że chciałam przedłużyć moment spotkania w cztery oczy.
Serce waliło mi jak szalone i już nie wiedziałam czy dlatego, że wchodziłam po schodach nie mając kondycji czy ze stresu. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać? W końcu może Dan tam wcale nie mieszka? Może już dawno zmienił miejsce zamieszkania.
Nieuchronnie zbliżałam się do piętra na którym znajdowało się mieszkanie Smitha.
Nagle zatrzymałam się słysząc trzaśnięcie drzwiami. Ktoś zbiegał po schodach. Przez chwilę się zawahałam, czy nie zawrócić, czy nie zejść z powrotem na dół. Kroki były coraz głośniejsze. Złapałam poręczy i popatrzyłam w górę. Zauważyłam ciemne dżinsy i znane trampki. Serce prawie stanęło mi w gardle. Na szczęście to tylko jakiś młody chłopak, zbiegał szybko ze schodów, lekko trącając mnie ramieniem na zakręcie.
- Oh przepraszam. - wydukał szybko.
- Nic się nie stało. - uśmiechnęłam się do młodzieńca i odetchnęłam z ulgą.
Odwzajemnił uśmiech a schodząc niżej jeszcze raz obejrzał się w moja stronę.
- Dobra co ma być to będzie. - w końcu trafiłam pod znajome drzwi.
Zanim zapukałam, przyłożyłam ucho do drzwi. 
Nic nie było słychać. 
W godzinach popołudniowych ludzie raczej nie siedzą w domu w ciszy. Przynajmniej tak mi się wydawało.
- Trzy, dwa, jeden... - odliczyłam po cichu. Zapukałam lekko. Poczekałam chwilę i zapukałam raz jeszcze. Nikt nie otworzył, nie słychać było aby ktoś w środku się krzątał.
- Może to znak, abym dała sobie spokój? - pomyślałam. - Czego ja się spodziewałam? Że Dan otworzy mi drzwi i padniemy sobie w ramiona, po tym co mu zrobiłam? Durna! - ze zrezygnowaniem stanęłam tym razem pod windą. Wściekła na siebie, że przed latami zawaliłam sprawę czekałam na nadjeżdżającą windę. Było mi już wszystko jedno. Patrzyłam tępo w zapalające się powoli numerki informujące na którym piętrze znajduje się winda.
Dojechała.
Patrząc pod nogi usłyszałam jak drzwi się otwierają.
Spojrzałam w górę.
Rozsuwające się wrota windy powoli ukazywały mi wysoką, lekko zgarbiona sylwetkę i cichy męski głos. Facet właśnie kończył rozmawiać przez telefon i odwrócił się w stronę drzwi.
Mężczyzna zrobił krok do przodu, patrząc mi w oczy ale nie odezwał się słowem.
Gdyby nie ten wzrok i uśmiech który pojawił się za chwilę nie wiem czy nie przeszłabym obok niego obojętnie gdybym go spotkała na ulicy. Nie poznałabym go.
Dan miał bardzo duży zarost i gdyby nie jego wzrost pomyślałabym, że spotkałam Cheta Fakera. Tym bardziej zmyliła mnie wełniana czapka na jego głowie, która przykryła całkowicie włosy. Ale spod okularów biły swoim błękitem jasne oczy mężczyzny.
- Alex? Co Ty tu robisz? - uśmiechnął się piosenkarz.
- Ja... ja... przyszłam... - niestety jego wzrok peszył mnie. - Przyszłam z Tobą porozmawiać. - w końcu wydukałam.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę! - przytulił mnie jak gdyby nigdy nic.
- Przepraszam Cię, za mój wygląd ale... - spojrzał na siebie i złapał za brodę, która była zdecydowanie za długa. Jego rzeczy też nie wyglądały na świeże. - Wejdziesz? - wskazał na drzwi.
- Tak, jasne. - skinęłam z uśmiechem. Jakoś nie przeszkadzała mi specjalnie ta jego zmiana wyglądu.
Weszliśmy do mieszkania. Po tym jak wyglądał Dan spodziewałam się, że zastanę stertę brudnych ubrań i pustych butelek po niezidentyfikowanym alkoholu, albo co gorsza jakieś panny śpiące po kątach. No w puste butelki akurat trafiłam. Było ich tyle że spokojnie mogły by zastępować kręgle na dwóch torach. Ale mimo tego zostałam miło zaskoczona porządkiem, który panował w jego mieszkaniu.
Nic się nie pozmieniało. No może z wyjątkiem paru drobnych detali.
- Gitara? Nie wiedziałam, że umiesz grać na gitarze? - stojący w salonie instrument przykuł moja uwagę.
- Nie umiem. - zaśmiał się Smith. - Czego się napijesz? - zapytał.
- Masz jakiś sok? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie, obchodząc mieszkanie dookoła.
- Nie mam... ale ma piwo smakowe? - ucieszony, machał mi butelką z kuchni.
- Może innym razem, przyjechałam autem. To może być woda, herbata, kawa... co tam masz. - mało mnie obchodziło co będę pić, bardziej skupiałam się znajomym wnętrzu. Firanka w salonie delikatnie fruwała muskana lekkim wiatrem. Odsłoniłam ją, weszłam na balkon. Słońce przyjemnie świeciło. Za chwilę poczułam dłoń Dana na ramieniu. Miałam ochotę się do niej przytulić, ale wiedziałam, że najpierw obowiązki a później przyjemności. W końcu przyszłam tu porozmawiać.
- Twoja kawa. - Dan podał mi filiżankę kawy z mlekiem. Tak jak lubiłam.
- Dzięki. - wzięłam łyk gorącego napoju.
- Siadaj. - wskazał na jedno z drewnianych krzeseł i postawił swoją kawę na stoliku. Miał tu całkiem przyjemne miejsce. Cisza, spokój, widok na pobliski park, śpiew ptaków, zapach świeżej kawy który pchał się w nozdrza. Ten mały drewniany taras, miał całkiem miłą i odprężającą atmosferę. Na chwilę zapomniałam po co tu przyszłam.
- Też lubię się tu relaksować. - powiedział nagle, jakby czytał mi w myślach. Spojrzałam na niego ze zmrużonym okiem porażonym przez słońce.
- Tak. Maya dostała się do szkoły muzycznej. - odpowiedziałam.
- Muzycznej? Mhm...- niebieskooki zapatrzył się gdzieś w dal. - Śpiewa? Gra na czymś? - zapytał.
- I to i to. Pisze, śpiewa, komponuje. Gra na pianinie. - znajome? - A co u Ciebie? Koncertujecie? Nagrywacie? Piszesz nadal? - próbowałam zejść z tematu Mai no i byłam ciekawa co się u niego dzieje.
- Nie koncertujemy. Ale kto wie... może zaczniemy znów. - nastała chwila ciszy. - Piszę czasem. Ale to co napisałem przez ostatnie lata nie ujrzało światła dziennego. Może jak dopracuję swoje teksty to coś z tego będzie. Sam nie wiem. Nie jestem już taki młody jak kiedyś, nie wiem czy mi się chce. Mam inne obowiązki. - odpowiedział chyba wyczerpująco, cały czas wpatrując się w park. Nie spojrzał na mnie ani razu. Za to ja nie mogłam się na niego napatrzeć i przyzwyczaić do jego nowego wyglądu.
- Obowiązki... skądś to znam. - uśmiechnęłam się biorąc do ust kolejny łyk.
- Powiedz mi... - Dan zdjął czapkę z głowy a jego niesforne włosy sterczały na wszystkie strony. Delikatnie dłonią zaczesał je do tyłu. Jego zmarszczone brwi nad okularami, skupiły moją uwagę. - Kiedy chciałaś mi powiedzieć? - zapytał a ja nie mogłam wydusić z siebie słowa. - Dziś? Po to tu przyszłaś? - skierował gesty w moja stronę. Nie wiedziałam jak mam odebrać ton jego głosu, więc się nie odzywałam i czekałam co będzie dalej. - Wiesz... - zaczął bawić się łyżeczką mieszając w kawie. - Miałem do Ciebie kilka dni temu zadzwonić. Moja przyjaciółka Alice dała mi Twój nr telefonu. I do dziś biję się z myślami czy powinienem sobie zawracać Tobą głowę... - nie to chciałam usłyszeć. 
- Dan... ja rozumiem, ja wiem, ja zdaję sobie sprawę i wcale mnie to nie zdziwi jeśli nie będziesz mnie chciał już znać, ale... przyznaje się stchórzyłam. - odpowiedziałam nie owijając w bawełnę.
Co ja najlepszego narobiłam?
- Wiem, przepraszam Cię za to, ale nie jestem w stanie Ci tego wytłumaczyć. Jestem idiotką, która pozbawiła Cię najlepszych lat życia Twojego dziecka. Ale byłam zagubiona i sama nie wiedziałam co mam robić. Wiem, że to nie jest wytłumaczenie i nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Nawet nie chce tego robić... - odpowiedziałam ze łzami w oczach po czym wstałam i chciałam wyjść. Jak na złość zaplątałam się we fruwającą firankę. Takie rzeczy zawsze zdarzają się w najmniej odpowiednich momentach.
- Szlag by to! - machałam rękoma próbując wyswobodzić się z jej uścisku.
- Nie ruszaj się. - spokojny głos i delikatne ruchy dłońmi uratowały mnie od śmierci przez uduszenie się firanką. - Alex... - Dan stojąc na przeciwko mnie sięgnął do kieszeni spodni. Wyjął portfel a z niego małą pogniecioną karteczkę. Delikatnie rozwinął ją w swoich nadal zgrabnych choć lekko krzywych paluszkach i popatrzył na nią.
- Czy to jest jeszcze aktualne? - podstawił mi ją pod nos i popatrzył z miną zbitego psa.
Na małym papierku, widniało ledwo widoczne pismo ale widoczne na tyle abym mogła to przeczytać...
„Kocham Cię i przepraszam.”

To była kartka którą zostawiłam u niego po naszej ostatniej wspólnej nocy. Nocy po której za dziewięć miesięcy przyszła na świat Maya. Trzymał tą kartkę przy sobie przez osiemnaście lat? W życiu bym się tego nie spodziewała. Małe coś a jak to idealnie wpasowało się do naszej sytuacji. Stojąc w przeciągu między fruwającą firanka, która co jakiś czas ocierała się o nas, spojrzałam na Dana.
- Tak. Jak najbardziej. - uśmiechnęłam się do szatyna pełna nadziei.
- To ja już nie potrzebuję więcej żadnych odpowiedzi. - Smith wyrzucił karteczkę przez balkon, która pofrunęła z wiatrem. Zbliżył swoje dłonie i delikatnie złapał mnie za podbródek. - Obiecaj mi tylko, że tym razem nie uciekniesz. – cmoknął mnie w delikatnie w usta.
- Obiecuję. - odpowiedziałam cichutko a Dan uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie raz jeszcze. 
Nogi miałam jak z waty, żołądek ze stadem motyli i ściśnięte gardło. 
Ale uwierzcie mi... to był najlepszy pocałunek w wykonaniu Smitha.


Tadam :)
Rzygam tęczą! A Wy?
Ale spokojnie.... to jeszcze nie koniec!
Czekajcie na następne rozdziały ! :) 

6 komentarzy:

  1. Jezu! Olka! Ryczę! Naprawdę ryczę. Uwierz mi, że płaczę bardzo rzadko.
    Jak się cieszę, że Alex i Dan dali sobie drugą szansę. Że pozwolili sobie zbliżyć się na nowo do siebie.
    Rozmowa Dana i Alicji była nieziemsko świetna. Wreszcie ktoś przemówił jemu do rozsądku, a w każdym razie pomógł mu zrozumieć, że kocha Alex.

    Pozdrawiam z całego ryczącego serduszka, no_princess :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh Aśka lejesz miód na moje serce :)
      Wierz mi ja tez ryczałam jak to pisałam. Oczywiście ze szczęścia, że moż w końcu im się uda. Dan jest bardzo wyrozumiały ale w koncu czego sie nie robi dla miłości :)
      A teraz udam się rzygać teńczom! :D

      Usuń
  2. Kiedy rozdział? Czekam niecierpliwie:) ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy rozdział? Czekam niecierpliwie:) ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy17/6/15 20:21

    Wiem, że z lekkim opóźnieniem, ale zawsze lepiej późno niż wcale!
    Od niedawna czytam Twoje opowiadanie, ale muszę przyznać, że to kawał świetnej roboty. Bardzo podoba mi się fabuła i ogólny zarys opowiadania.
    No i te gify z Danem <3<3<3
    Cieszę się, że Alex i Dan, że znowu są razem. Z niecierpliwością czekam na dalsze losy tej dwójki!
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem zaskoczona totalnie.. Trochę przykro, że to wszystko było tylko pięknym snem. Popłakałam się i teraz dochodzę do siebie.. Czekam na kolejny rozdział. / Ada z grupy :)

    OdpowiedzUsuń