wtorek, 20 stycznia 2015

15. rozdział

XV

     W świetnych nastrojach po koncercie, przyszedł czas na zabawę. Wesoła grupka ludzi podjechała pod okoliczny bar. Rozmów, śmiechów i wygłupów nie było końca. 
Lokalny pub wyglądał jak jeden z wielu miejscowych. Kiedy towarzystwo weszło do środka, przy stolikach siedziało kilka osób popijając piwo, w tle leciała cicha muzyka. 
Barmanki czyściły kolejne kufle od piwa. Z uśmiechem przywitały wchodzących gości.
- Bry wieczór! Oto jestem! - krzyknął Kyle podchodząc do baru. - Piwo dla wszystkich poproszę. - usiadł na jednym wysokich stołków barowych. i puścił oczko do barmanki. Reszta porozchodziła się po barze w poszukiwaniu wygodnego miejsca dla całej ekipy. 
- A gdzie Twoja koleżanka Skarbie? - Kyle spytał barmankę która już zaczęła nalewać piwo dla gości.
- Dziś ma wolne. - dziewczyna uśmiechnęła się zalotnie.
- O niee - załamany złapał się za głowę. - Tzn że ... zrobiła mnie w konia? Mówiła, że będzie. Ty coś wiesz? Powiedz! - zaczął wypytywać barmanką, która nie mogła powstrzymać śmiechu.
- Spokojnie. Zaraz tu będzie. Zamieniła się ze mną, żeby mieć wolny wieczór.- odparła dziewczyna.
- Uff, całe szczęście, już myślałem, że ostatnio ją za mocno naciskałem. - Kyle opadł na krześle. Nagle poczuł jak ktoś wbija mu palec w plecy.
- Co jest? - pomyślał i odwrócił się szybko.
- Janna! Moja Kochana! Myślałem, że mnie wystawiłaś! - rzucił się na dziewczynę aby ją wycałować a ta próbowała wyswobodzić się z objęć brodacza.
- No dobra już dobra, przestań! - niby nie chciała, ale widać było że jej się to podobało. - Gdzie Twoi znajomi? - zajrzała przez ramię Kyle'a.
- A tam siedzą gdzieś, chodź przedstawię Cię. - zeskoczył z krzesła i sięgnął po piwa które już nalała koleżanka Janny. Blondynka złapała za tacę z resztą kufli.
- Ej ej ej. Zostaw to! - syknął Kyle na swoja nową koleżankę.
- No co? Chcę Ci pomóc. - wzruszyła ramionami.
- O nie, dziś masz wolne. Nie jesteś w pracy. - stanowczo zakazał jej Kyle.
- Oj przestań Simmons, chodź! - Janna nic sobie z tego nie zrobiła, złapała za tacę i ruszyła przed brodacza. Cóż więcej mu pozostało jak tylko podążyć jej tropem. Wzruszył więc ramionami i uśmiechnął się do siebie. Lubił taki pewne siebie dziewczyny.
- To oni? - szepnęła odwracając głowę do Kyle'a który szedł za nią.
- Tak, tak. - szybkim krokiem wyminął blond piękność.
- Moi drodzy to jest właśnie Janna, moja bogini. - wskazał na nią.
Blondynka ochoczo przywitała się z przyjaciółmi Kyle'a. O razu, przysiadła się do stolika i zaczęła zagadywać do każdego. Była osobą otwartą i bezpośrednią, więc szybko zdobyła wszystkich zaufanie. Kyle był w siódmym niebie i nie odstępował towarzyszki na krok. Mimo iż nie byli jeszcze parą i znali się niedługo wyglądali jakby byli ze sobą od zawsze. Kłócili się i przekomarzali aby zaraz się pogodzić i śmiać ze swoich żartów. Jak stare dobre małżeństwo. Widać było, że między nimi jest chemia. Nie u każdej pary można było to dostrzec. Pasowali do siebie.

Wieczór, a właściwie już noc mijała szybko. Powoli też towarzystwo zaczęło się ulatniać. 
- Dobrze że sobie już idą. - Dan sięgnął po kufel z piwem i rzucił ostatnie spojrzenie na wychodzącego Camerona z Dickiem i Lucy, jakby chciał się upewnić, że na pewno opuszczą lokal.
- Ojejku Dan, przecież on nic nie zrobił. - Alex próbowała bronić mężczyznę.
- Bronisz go? - Dan od razu złapał ją słówko.
- Nie, ale popatrz, nawet nie odezwał się do nas słowem jak tu siedzieliśmy. 
- No bo ja tu byłem. Gdyby mnie nie było to by pewnie się do Ciebie już przykleił. - oburzył się Dan.
- Wiesz co... chciałam zauważyć, że ja też mam swój rozum. - tym razem to Alex się oburzyła,
- Nie o to mi chodziło, wiem, ufam Ci ale jemu nie. Dziwny jest. - wokalista szybko wypił resztkę piwa.
- Chyba Ci już starczy bo gadasz głupoty. - odpowiedziała.
- Po prostu... no dobra! Przyznaję się, jestem trochę zazdrosny. Jutro wyjeżdżamy i szlag mnie trafia jak sobie pomyślę, że ten koleś będzie się kolo Ciebie kręcił. odpowiedział lekko zdenerwowany Smith.
- Ty zazdrosny? Zaskakujesz mnie Kochanie. Ale nie myśl o tym. Wiesz co by było gdym ja się zadręczała jakby myślała "O mój Boże, Lucy jest z nimi w trasie, ona jest taka podstępna, na pewno coś wymyśli!" - zaśmiała się - Swoją drogą dobrze, że nie jedzie. 
Dan spojrzał na Alex, swoimi wielkimi oczami. 
- Co? -spytała.
- Dan, mów! - ciągnęła dalej, szturchając chłopaka. - No Dan, cholera! Widzę przecież... - zaczęła.
- Ona jedzie. - odparł spokojnie.
- No nie... - Alex chciała ukryć swoje zdenerwowanie. Wzięła głęboki oddech. - Ok, możemy o tym nie myśleć? Możemy zająć się sobą a nie kłócić się o jakieś osoby trzecie? Możemy się skupić na nas? Dan? Na nas? - próbowała dobitnie dać mu do zrozumienia, że to on jest dla niej naważniejszy i tego samego oczekiwała od niego.
- Słuchaj. Skoro sobie ufamy, nie powinniśmy się tym przejmować. - dodała. - Jejku czy my mamy jakiś kryzys? - próbowała rozładować napięcie więc zażartowała.
- Nie wiem? Nie znam się na tym. - wokalista lekko się uśmiechnął i wzruszył ramionami.
- No co Ty Dan, nie mów, że w poprzednich związkach nie zdarzało Ci się coś takiego?- zapytała z niedowierzaniem.
- No nie, bo nie miałem żadnego związku.
- Jak to nie miałeś? 
- No miałem, ale to nie były takie poważne, raczej jakieś przelotne znajomości, nawet nie trwały miesiąc.
- Nie żartuj, tyle Cię znam i ja tego nie wiedziałam?
- No bo nie pytałaś, to po co miałem mówić?
- Czyli to ja jestem tą Twoją jedyną i pierwszą poważną dziewczyną?
- Haha, ale jaja. - Alex zaśmiała się. 
- Czemu się ze mnie śmiejesz? - lekko oburzony uśmiechał się jednak co sprawiło, że na policzkach pojawiły się dwa słodkie dołeczki. - Dzięki wiesz, ale sobie znalazłaś powody do nabijania się ze mnie.
- Oj nie, to nie tak, to jest... takie słodkie z Twojej strony. Cieszę się, to dla mnie wiele znaczy, czuję sie wyjątkawa, naprawdę. Dan, Danuś mój kochany. - zaczęła się przymilać do chłopaka, nie ukrywając jednak śmiechu. Chciała go pocałować.
- Weź się Alex wiesz, spadaj, jesteś okropna! - próbował się odsunąć od dziewczyny ale nie opierał się za bardzo i również nie mógł wytrzymać ze śmiechu. 
Już za chwilę ta dwójka śmiała się do rozpuku z samych siebie.
- Ależ ja Cię kocham wariacie. - w końcu udało jej się ucałować Smitha. Przytuliła się do wokalisty a on pogłaskał ją po plecach. Ale musiał, po prostu musiał i nie mógł się powstrzymać aby nie połaskotać Alex. Jego dłoń akurat spoczęła na jej boku gdzie miała największe łaskotki.
- Przeeeestahahahań. - Alex zaczął się śmiać. 
- Musisz teraz odkupić swoje winy za to, że się ze mnie śmiałaś! - Dan był uparty w swoim czynie.
Doprowadził Alex do takiego śmiechu, aż się popłakała i gdyby nie to, że w trakcie przywaliła głową o stół chcąc wyswobodzić się z rąk Smitha to pewnie ten męczył by ją dalej.
Kiedy już przestali się wygłupiać ich wzrok skupił się na dwójce przyjaciół tańczących na parkiecie. Kyle i Janna szaleli aż miło było popatrzeć. Za chwilę piosenka zmieniła się na tzw "pościelówę" a Dan i Alex z uwagą przyglądali się parze. Już pierwsze słowa sprawiły że Alex dostała gęsiej skórki. Był  to stary utwór śpiewany przez Bryana Adamsa, którzy wszyscy dobrze znali.

"Look into my eyes, you will see
What you mean to me, 
Search your heart, search your soul
And when you find me there, you will search no more..."

Kyle podszeł do dziewczyny, objął ją a ona przytuliła się do niego. Z uśmiechem na ustach  i zamknętymi oczami bujali się lekko w  rytm piosenki. 
Alex mocniej wtuiła się w Dana a ten jeszcze mocniej ją do siebie przytulił.

"Don't tell me it's not worth fightin' for
I can't help it, there's nothin' I want more
You know it's true
Everything I do I do it for you..."

Para na parkiecie spoglądała sobie głęboko w oczy. 
Brodacz delikatnie gładził kciukiem policzek blondynki.
Widać było, że zaraz między nimi coś wybuchnie. 
Alex z Danem wpatrywali się w nich jakby oglądali jakieś przedstawienie. Oboje byli ciekawi jak to się rozwinie. W głębi duszy kibicowali im. 

"Look into your heart, you will find 
There's nothin' there to hide
Take me as I am, take my life
I would give it all, I would sacrifice

Dont't tell me it's not worth fightin' for
i can't help it, there's nothin' I want more
You know it's true
Everything I do, I do it for you..."

Stało się.
Kyle przyciągnął piękną Jannę do siebie i delikatnie zaczął całować. To był ich pierwszy pocałunek. Dan i Alex uśmiechnęli się do siebie. Popatrzyli sobie głęboko w oczy. Przyciągnął ją za podbródek i też obdarzył pocałunkiem. To była właśnie ta chwila zapomnienia, kiedy nie liczyło się nic więcej dookoła.

"There's no love like your love
And no other could give more love
There's nowhere unless you're there
All the time, all the way...

Look itno your heart, babe...."

Alex otworzyła oczy, kiedy Dan lekko przygryzał jej wargę.
Cmoknął ją jeszcze raz delikatnie i już mniej romantycznie zaciągnął nosem.
Czar prysł, ale Alex tylko wcale to nie przeszkadzało. 
Dan był dla niej przesłodki nawet kiedy pociągał noskiem, kichał czy chrapał.
- Idziemy do domu? - zapytał niebieskooki.
- Chyba tak. - odparła, widząc zbliżającą się zakochaną parę.
- Idziemy do domu a Wy? - zapytał Kyle obejmując Janne która nieśmiało przygryzała paznokcia od kciuka. 
- Tak my tez. - odpowiedział Dan. - Jest 4 nad ranem my dokładnie za 24 godziny wyjeżdżamy. Trzeba się zregenerować. - dodał przeciągając się i ziewając.

Czwórka znajomych zaczęła powili zbierać się do wyjścia, budząc przy okazji pozostałych przyjaciół którzy zaniemogli. Byli nimi Will i Woody którzy dziś świętowali bez swoich narzeczonych. A wiadomo jak się kończą takie wyjścia bez kogoś kto może nas przypilnować. Wezwali taksówki i najpierw powsadzali tych co polegli a później sami odjechali w swoją stronę. 
Będąc już pod domem Dan wysłał swojemu kumplowi sms'a, że dojechali cali do domu. To była taka ich zasada i zawsze po skończonej imprezie dawali sobie znać, że jest ok.
D: "Dojechaliśmy, a Wy?"
K: "My już dojeżdżamy"
D: "To dobrej nocy dzieciaki :)"
K: "Wam też! Noc jeszcze długa :)"
D: "Uważajcie na siebie. Pamiętaj o gumkach!"
K: "Dupek!"
D: "Haha, bawcie się dobrze."
K: "Oj będziemy :)"
Dan zaśmiał się cicho pod nosem. 
Kiedy Alex wyszła z łazienki, poszedł umyć zęby.
- Ale jestem padnięta. - położyła się a właściwie padła na łóżko. Tak jak stała. W ubraniach.
- Ja tesz, bede szpacz do południa! - powiedział myjąc zęby.
- Mhmmm - ledwo odpowiedziała, gdy tylko poczuła poduszkę już odpływała.
Dan wyszedł z łazienki i pogasił wszystkie światła. 
Za oknem powoli robiło się jaśniej. 
Siadł na skraju łóżka i zdjął t-shirt. Rzucił go na ziemię. 
Odpiął zegarek z nadgarstka i położył na szafce nocnej. 
Rozpiął pasek i zsunął spodnie, ściągnął skarpetki. 
W samych bokserkach wsunął się pod kołdrę co nie było łatwe bo Alex na niej leżała. W ubraniach.
- Alex? - zapytał. - Śpisz? W ubraniach? 
Niestety nie dostał odpowiedzi oprócz jęknięcia.
Wstał, obszedł łóżko i pochylił się nad Alex. Spała. Ściągnął z niej legginsy i sweterek. 
- Role się odwróciły co? Teraz ja Cię rozbieram śpiochu. - zaśmiał się Dan.
Bezwładne ciało całkowicie się poddawało.
Wturlał ją pod kołdrę. 
Alex mimo snu, zakopała się pod nią, zabierając prawie całą.
- Świetnie. - szarpnął za skrawek który został. - Eh ... - westchnął i przysunął się bliżej do dziewczyny. Delikatnie wysunął jeszcze raz trochę kołdry spod jej ciała i przytulił się do jej pleców, objął ją ręką. Mimo iż spała, chyba poczuła za sobą ciepłe ciało chłopaka i złapała go za dłoń. Wsunęła sobie ją pod policzek. Dan pocałował ją w tył głowy i cicho szepnął "Kocham Cię..." Zamknął oczy i zasnął.



Taki tam krótki słodki rozdziałek :)
Ale niedługo następny więc się nie martwcie :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz