wtorek, 24 marca 2015

19. rozdział

XIX

     Dłuższą chwilę staliśmy w drzwiach na dachu, które powadziły do zejścia na niższe piętra. Dan patrzył na mnie i albo nie mógł wydusić z siebie słowa, albo nie wiedział co powiedzieć, albo po prostu nie chciał nic mówić? Wolnym krokiem, minęłam go, lekko ocierając się o jego rękę. Nie, nie zrobiłam tego celowo. To był czysty przypadek. Staliśmy blisko siebie i tak wyszło. Ale on od razu zareagował. Jakbym go wyrwała z jakiegoś marazmu. Oboje czuliśmy lekkie napięcie, lekki dyskomfort. Coś w rodzaju tego głupiego uczucia kiedy dwoje kochających się osób pokłóci się i nie wie jak zacząć od nowa. Ale przecież my się nie pokłóciliśmy. Tak naprawdę nawet się nie kochaliśmy... to znaczy nie wiem czy można nazwać kochaniem kogoś, kogo się prawie wcale nie zna? Przed moim wypadkiem widzieliśmy się kilka razy i raz całowaliśmy. Ale czy to wystarczy na miłość? To że mój mózg spłatał mi figla w postaci "ciągu dalszego naszej znajomości" to nie znaczy że się zakochałam? Bo nie znaczy prawda? Właściwie przyszłam do Dana dlatego, że chciałam się dowiedzieć jakie o tym wszystkim zdanie, co o mnie myśli i co dalej? Co dalej, bo przecież ja wyjeżdżam z Tomem, a on zostaje. 
Podeszłam do skraju dachu i oparłam dłonie o murek. Słońce już powoli zachodziło. 
- Co by było gdybym nagle zniknęła?  - zapytałam wychylając się przez murek.
Wcale nie oczekiwałam odpowiedzi. Skręciłam lekko głowę w lewą stronę nasłuchując szurającego kroku. Dan podszedł i stanął obok mnie. Oparł się tyłem o murek, złożył ręce na krzyż i nie patrzył na piękny zachód słońca tylko w stronę drzwi.
- Nie wiem? Myślę, że byłaby wielka szkoda. - odpowiedział wokalista. - Ludzie tak po prostu nie znikają.
- Ale ja bym chciała. - powiedziałam.
- Dlaczego? - zapytał.
- Tak po prostu... - wzruszyłam ramionami.
Nie wiedziałam za bardzo dlaczego chciałam zniknąć. Może chciałam uciec od tego wszystkiego? 
- Czy moje zniknięcie byłoby dobrym pretekstem jako ucieczka od tego wszystkiego co się wydarzyło? - zapytałam ponownie.
- Myślę, że tak. - odpowiedział bez zastanowienia spuszczając głowę w dół i kopiąc jakiś mały bogu winny kamyczek. 
- Nie byłbyś na mnie zły? - sama nie wiem skąd się u mnie wzięły te pytania?
- Nie. Pewnie zrobiłbym to samo na Twoim miejscu. Jestem tchórzem, zamknąłbym się w sobie i nie wyszedł do ludzi. - Dan zsunął się na ziemię i usiadł opierając się o murek. Spojrzałam na niego pytająco ale widziałam tylko jego bujną czuprynę. 
- Czyli, że nazywasz mnie tchórzem? - spytałam lekko poirytowana.
- Nie, wcale tak nie mówię.odpowiedział nerwowo przeczesując włosy.
- Tak właśnie to zabrzmiało. - odpowiedziałam kucając na przeciwko niego. Podkuliłam kolana do klatki piersiowej, oparłam o nie brodę i zaczęłam się bawić jakimś przypadkowym kawałkiem szkła. Miało kolor zielony i ładnie przez nie było widać zachodzące słońce. Zmarszczyłam brwi i przyłożyłam szkiełko do prawego oka a lewe zamknęłam. Zaśmiałam się pod nosem widząc śmieszny krajobraz koloru zielonego.
- Ty tego nie zrobisz, więc nie jesteś tchórzem. Ja bym zrobił, więc jestem. - Dan wyrwał mnie z zabawy ze szkiełkiem swoim podsumowaniem.
- Skąd ta pewność? - zapytałam bawiąc się kawałkiem niebezpiecznego przedmiotu w dłoniach.
- Tak po prostu... - delikatnie wyjął mi z dłoni zielone cudeńko i wyrzucił za siebie.
- Taaa - zaśmiałam się - Widzę, że tylko mnie rozumiesz. Czemu mnie to nie dziwi?
- Nie wiem... może po prostu jesteśmy dla siebie stworzeni? - stwierdził po czym zaczął się śmiać z samego siebie. - Nie sorry, to było głupie...
- Dlaczego? Może właśnie tak miało być? - wcale nie było mi do śmiechu. 
- Nie wiem, tak jakoś, powiedziałem to co pomyślałem. A przecież Ty masz Toma.mina mu spoważniała.
- To dobrze, że mówisz to co myślisz. To dobra cecha. Nie wielu ludzi ją ma. - uśmiechnęłam się do chłopaka.
Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy.
- Czuję jakbym Cię znała od dawna. To znaczy, wiem, że to przez ten mój dziwny jawo-sen, życio-sen? Nie wiem jak to nazwać? - zaczęłam.
- Kiedy przychodziłem do Ciebie do szpitala, wszyscy mi mówili, żebym dał sobie spokój. Że po co się w to pcham? Wyrzucany drzwiami właziłem oknem. Oczywiście w przenośni. - zaśmiał się niebieskooki. - Gdyby nie moja przyjaciółka Lucy, która jest w tym szpitalu pielęgniarką i kilka osób które poznałem z czasów kiedy tam pracowałem, pewnie już bym Cię nigdy nie zobaczył... ale może dzięki temu nie miałabyś tego jawo-snu? Czuję się winny tego co wydarzyło się w Twojej głowie. Nie potrzebnie tam przychodziłem... - wokalista, wstał, otrzepał spodnie i założył dłonie na karku. Wyciągnął się w stronę słońca i westchnął. Patrzyłam na niego z dołu. Obserwowałam każdy jego krok, ruch i słowo wydobywające się z jego ust i porównywałam z moim snem. Moją uwagę przyciągnęły jego czarne bokserki Calvina Kleina wystające ponad opuszczone spodnie. Odruchowo przygryzłam dolną wargę. Niestety Dan to zauważył kiedy się odwrócił. Ale uśmiechnął się lekko i zaproponował abyśmy zeszli do jego mieszkania, bo robi się chłodno. Nie protestowałam. W jednej chwili faktycznie poczułam chłód. 
Schodziliśmy stromymi schodami, które prowadziły do windy. Wsiedliśmy do niej nie zamieniając ze sobą ani słowa. Zjechaliśmy na 6 piętro. Dan szedł przodem a ja dreptałam za nim. Nigdy nie byłam w jego mieszkaniu. Z reszta z tego co się zdążyłam dowiedzieć to było jego nowe własne mieszkanie które kupił za pierwsze poważnie zarobione pieniądze. 
- Proszę. Panie przodem. - Smith przepuścił mnie pierwszą.
Stanęłam w przedpokoju, którego właściwie nie było, bo od razu wchodziło się do salonu połączonego z kuchnią i z wielkim oknem. Dwupoziomowe mieszkanie wokalisty robiło wrażenie. Między salonem a kuchnia były schody, które jak się domyśliłam prowadziły do sypialni. Tej części nie miałam zamiaru zwiedzać. Na samą myśl dostawałam wypieków na twarzy.
- Kawy, herbaty? Może coś mocniejszego? - zapytał Smith krzątając się po kuchni.
- Zdecydowanie coś mocniejszego. - powiedziałam cichutko pod nosem rozglądając się po mieszkaniu Dana z zaciekawieniem. - Może być woda  z cytryną, ale jak nie masz cytryny to może być sama woda. - krzyknęłam do chłopaka.
Za kilka sekund Dan stał przed mną ze szklaną wody z plasterkiem cytryny. 
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się do Dana, chowając nos w szklance. - Ładne mieszkanie.
- Dzięki, właściwie to siostra pomagała mi je urządzić. Nie znam się na tym kompletnie. Wystarczyłby mi materac, keyboard i laptop. - zaśmiał się muzyk.
- No tak... - odpowiedziałam siadając na sofie.
W tym czasie Smith podszedł do komody na której stała wieża i włączył jakąś muzykę. Cichutko aby nie zakłócała naszych rozmów.
- To co dalej? - chłopak usiadł obok mnie.
- Nie wiem? To znaczy wiem... - wyłożyłam się wygodnie na sofie. Jakoś wcale się przy nim nie krępowałam. 
- No to mów, chce posłuchać. - on tak samo wyłożył się wygodnie na sofie a nogi oparł o stolik. 
- Wyjeżdżamy za dwa dni. Wracamy do Polski. - zaczęłam.
- Za dwa dni?  Myślałem że później. - zdziwił się Dan.
- Tak. Jak wrócimy, zastanowię się czy chce dalej pracować w biurze. Mam dużo spraw do przemyślenia. - nie chciałam mu mówić jakie mam plany, bo sama nie wiedziałam co mnie czeka i czego ja tak w ogóle chcę?
- Nie chcesz pracować w biurze? - zapytał.
- Nie.
- A co chcesz robić? 
- Chcę... nie to głupie... - przerwałam.
- No mów jak zaczęłaś! - Dan podniósł się i spojrzał na mnie pytającymi oczami.
Boże jakie one były wielkie i jak na mnie patrzyły... nie mogłam się skupić.
- Chcę fotografować... - schowałam głowę za poduszkę i zaczęłam się śmiać z samej siebie. Próbowałam coś powiedzieć, wciskając twarz w poduchę ale oprócz dziwnych dźwięków nic konkretnego się ze mnie nie wydobyło.
- Widzisz Twój mózg wie co dla Ciebie dobre. Widocznie tak miało być. Śniłaś o tym, że rzuciłaś pracę i zaczęłaś robić zdjęcia. Więc rób to! - Dan był tak podekscytowany jakby to on wpadł na ten genialny pomysł. I zabrał mi poduszkę.
- Nie... przecież to durny pomysł.- powiedziałam
- Głupia! To świetny pomysł! - uderzył mnie poduszką. - Idź w tym kierunku. Chcę za rok usłyszeć o słynnej fotografce Aleksandrze z Polski i móc powiedzieć "Ja ją znam!" - serio jego teorie były bardzo optymistyczne. A przecież  to do niego nie podobne. To urodzony pesymista!
- Idąc tym tokiem, powinnam zrobić wszystko jak w moim jawo-śnie? - zapytałam.
- Ja... chciałbym abyś była szczęśliwa. Rób to co Ci podpowiada serce. Albo rozum... nie wiem. Nigdy nie byłem dobry w dawaniu rad. - trochę się zakłopotał i tym razem to on zakrył się poduszką.
Nie powiem, że nie przeszło mi to przez myśl. Skłamałabym, mówiąc, że nic nie czuję do tego chłopaka w brudnych trampkach leżącego obok mnie. Oszukałabym siebie wmawiając sobie, że nie pociąga mnie jego głos i że nie tonę w jego oczach. Że nie lubię kiedy się śmieje i kiedy śpiewa. Że nie jest idealny. No może nie jest, ale nikt nie jest. I na dodatek ma to "coś" co mnie przyciąga. 
Nasze dłonie są tak blisko...
Stop.
- Przepraszam Cię, ale muszę już iść. Przyszłam się pożegnać tak naprawdę. Fajnie, że Cię poznałam, może kiedyś się jeszcze spotkamy. Przepraszam za wszystko za co powinnam a o tym nie wiem. - wstałam szybko z sofy zanim wydarzy się coś czego będę żałować.
- Ale... - wokalista był trochę zdezorientowany.
Nagle dotarło do mnie, że z głośników zaczęła lecieć piosenka którą uwielbiam... albo uwielbiałam do czasu... "Say you love me" Jessie Ware.
Słowa tak idealnie pasowały na ta chwilę. Po prostu zbyt idealnie!
- Nie możesz tak po prostu odejść! - Dan stanął na wprost mnie. - I co? Pożegnasz się i wyjedziesz jak gdyby nigdy nic? - patrzył na mnie z góry a ja czułam się taka malutka.
- A co mam zrobić? Dan? Powiedz mi co mam zrobić? - zapytałam
- Nie wiem? Ale "może się kiedyś jeszcze spotkamy?" tylko tyle? - Smith wciąż pytał.
- Ale czego Ty ode mnie oczekujesz? Że rzucę wszystko i zostanę tu? Z Tobą? - tak byłoby najlepiej, ale wiedziałam, że tak się nie da.
Wokalista tylko wzruszył ramionami i odwrócił się  plecami do mnie.
- Dan... obudź się, bo widzę, że teraz to Ty śnisz. - to było chamskie z mojej strony, a piosenka która leciała w tle nie pomagała. - Proszę Cie nie utrudniaj mi tego. I tak jest mi ciężko. Nie zawsze jest tak jakbyśmy tego chcieli. Nie zawsze możesz... - w tym momencie już nie zdążyłam dokończyć mojej sentencji życiowej bo Dan wepchał mi swój język do gardła. Jego ciepłe usta otuliły moje. Jego dłonie mocno zaciskały się na mojej żuchwie, tak jakby już nigdy nie chciały jej wypuścić. Ten pocałunek był inny niż się spodziewałam, niż był w moim śnie. Poza tym, że był prawdziwy, był chyba jednym z tych najdelikatniejszych a zarazem stanowczych pocałunków jakimi kiedykolwiek ktoś mnie poczęstował. 
Kiedy już dał mi zaczerpnąć powietrza, zdążyłam tylko szepnąć pytająco "Dan?" bo nie miałam siły na nic innego ale Dan delikatnie przyłożył palec do moich ust i szepnął tylko "Ciiii" a jego wielkie niebieskie oczy znów zbliżały się do mojej twarzy. 
Nie pozwolił mi nic więcej powiedzieć, bo znów mnie pocałował. 


Huhuhu.
Całujemy się! 
Co dalej?





4 komentarze:

  1. Pierwsze co muszę z siebie natychmiast wyrzucić TE GIFYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYY SĄ CUDOWNEEEEEEEEEEEEEEEEEE!!!!!!!!!! Za każdym razem, jak któryś włączałam, wzdychałam głośno albo odwrotnie - wstrzymywałam oddech (tato siedział na przeciwko mnie, dlaczego ja zawsze jestem na tyle głupia, że emocjonuję się przy kimś??). Absolutnie idealnie dobrane. Cudownie. Niesamowicie. MIŁOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOŚĆ

    Dalej... Napiszę to póki pamiętam - staraj się nie pisać skrótów ("Nie wiem? Tzn wiem"), bo to trochę wybija, kiedy czyta się opowiadanie.

    A po za tym DAAAAAAAAAN ALEEEEEEEEEEEEX EHEHEHHEHEHEE MAMA TYLE FEELSÓW, ŻE NIE WIEM SAMA CO MAM NAPISAĆ, TE BUŁY SĄ TAKIE KOCHANE, CHCĘ ICH MIŁOŚĆ, CHCĘ MÓC ICH KOCHAĆ, TATO ZABIERA MI LAPTOPA MUSZĘ KOŃCZYYYYYYYYYYĆ

    LUV YA
    (BOSZE BOSZE BOSZE FEELSY)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaak gify zajmuja duuuuzo czasu! Ale czasem jakis znajduje i sa inspiracja. Patrze i wiem co chce napisac mimo iz mam wczesniej kompletna pustke. Tak bylo tez z pierwszym zdj tej laski na dachu. Zobaczylam i od razu mnie wena wziela i napisalam ten rozdzial w 2 h! Pewnie dlatego zapomnialam o skrotach. Umknelo mi to mimo iz sprawdzalam. No trudno, juz poprawiam! ;)
      Dzieki Aluś! :*

      Usuń
  2. Ostatnio kocham wszystkie historie pod tytułem "rzygam tenczom". Mam okropnie kiepski czas w życiu i one poprawiają mi humor. A już historie z Danem kocham najbardziej :)
    I zgadzam się z Alką - giffy są cuuuudooowne :)

    P.S. Podziwiam to, jak twój styl rozwinął się od początku tego opowiadania i z rozdziału na rozdział jest coraz lepszy. Aż trudno uwierzyć, że to twój pierwszy ff :)
    Jak zwykle czekam na c.d.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje dziekuje dziekuje za mile slowa ;) jak zaczynalam pisac to opowiadanie go mie sadzilam ze kogos to zainteresuje bo bylo juz kilka ff'ow i nie wiedzialam czy sie komus spodoba ;) a jednak.
      Jako nastolatka pisalam pamietniki. Moze to dzieki temu udaje mi sie to co tworze. Ale pisarka nie zostane, daleko mi do tego :) Nie mniej jednak moj ff traktuje bardzo powaznie :)
      Dzieki Kochana ze jestes ze mną :*

      Usuń