XX
"Kiedy wyjeżdżałam z Londynu, deszcz padał tak mocno jakby wszyscy ludzie świata się zebrali razem i zaczęli płakać. Ja na pewno płakałam opuszczając to miasto. Tom objął mnie i ucałował w czubek głowy. Zapewniał, że wszystko będzie dobrze i się ułoży. Starałam się wierzyć w jego słowa mimo, iż czułam całkiem co innego.
Polska. Słońce przywitało nas ciepłym uśmiechem. Teraz jesteśmy tu. Zaczynam nowy rozdział.
Londyn nie istnieje..."
- Londyn nie istnieje... - przeczytałam ostanie zdanie z mojego pamiętnika wzdychając. - Czyżby? - z ironią parsknęłam śmiechem i zatrzasnęłam stary pamiętnik. - Dobra, ogarnij się Alex. - mówiłam sama do siebie, mocno ściskając twardą okładkę.
- Mamo! - piękna osiemnastolatka, ubrana w czarne rurki, czarną kurtkę i koszulę flanelową w czerwoną kratę podeszła do mnie od tyłu i przytuliła się mocno. - Znowu czytałaś pamiętnik? - zapytała.
- Nie, tak tylko... - zaczęłam.
- Mamo, przecież Cie znam, nie musisz kłamać. Po co to robisz? Po co do tego wracasz? Jesteś masochistką. - nastolatka stała już przede mną i wpatrywała się we mnie dużymi błękitnymi oczami.
- Nie mów tak... - szepnęłam.
- Mamo, ale tak właśnie jest! Psycholog kazał Ci pisać pamiętnik żebyś wyrzuciła z siebie wszystkie emocje, tak? Żeby było Ci lżej. Nie kazał Ci go czytać w kółko. - nastolatka trzymając mnie za rękę zaprowadziła na sofę. Na przeciwko sofy w kominku lekko tlił się ogień.
- Mam pomysł. Ale nie wkurzaj się na mnie od razu. - powiedziała dziewczyna. - Spalmy go.
- Co? - krzyknęłam.
- No tak. Spalimy go i to będzie koniec ery tej opowieści. Bo Ty cały czas żyjesz tak, jakbyś chciała dopisać tam następny rozdział. Musisz o tym zapomnieć. Szczególnie teraz kiedy wyjeżdżamy do Londynu. Ale pamiętaj, to będzie inny Londyn. Tam będziemy mieć nowe życie i obiecaj mi, że nie będziesz wracać do tego co było? Ok? - westchnęła. - Obiecaj mi, że nie będziesz go szukać...
Spojrzałam na swoją córkę ze łzami w oczach. Ale to co mówiła miało sens. Nie wiem po kim była taka mądra i rozsądna ale na pewno nie po mnie ani po swoim ojcu. Jedno wiedziałam. Odziedziczyła po nim talent i wrażliwość.
Uklękłyśmy przed kominkiem. Wrzuciłam do niego stary pamiętnik. Patrzyłyśmy jak kolejne kartki znikają w ogniu. Byłam szczęśliwa, że mam Maję. Była moim oczkiem w głowie. Kochałam ją nad życie i zrobiłabym dla niej wszystko. Dlatego wyjeżdżałyśmy do Londynu. Maja dostała się do renomowanej szkoły muzycznej. Nie mogłam zaprzepaścić jej talentu. Skupiłam się na niej, a moja kariera odeszła na drugi plan. Ale musiałam wychować córkę, zarobić i odłożyć pieniądze na jej przyszłość, dlatego z biurowej asystentki stałam się fotografem. Pracowałam dla kilku gazet, robiłam sesje fotograficzne z modelkami. Nie narzekałam na brak pracy. Ona dawała mi satysfakcję i całkiem pokaźne zarobki.
- Chodź, idziemy spać, już jest późno a jutro mamy lot. - powiedziałam Majka.
Położyłyśmy się razem na moim łóżku. Mimo, iż Maja miała swój pokój, bardzo lubiła przychodzić do mojej sypialni. Często leżałyśmy i gadałyśmy do późnej nocy.
- Zadzwonię jeszcze do taty, ok? Obiecałam mu. - uśmiechnęła się i pobiegła jeszcze raz do salonu.
Kiedy Maja rozmawiała z Tomem, ja zastanawiałam się jakby potoczyło się moje życie gdybym została wtedy w Londynie i nie wróciła z Tomem? Ale wróciłam. Po powrocie Dan często do mnie pisał i dzwonił, ale ja unikałam z nim kontaktu. Czasem odpisałam mu kilka słów, ale nie nigdy nie pozwoliłam sobie na dłuższą rozmowę. Nigdy też nie powiedziałam mu, że mam córkę... że mamy córkę. Nie pojechałam też na żaden z koncertów Bastille w Polsce, choć Dan za każdym razem wysyłał mi wejściówki. Czasem natknęłam się na jego zdjęcia w internecie jak obściskuje jakąś blond modelkę. Najpierw robiło to na mnie wrażenie ale później już przestało. W końcu i on przestał się odzywać. Kontakt urwał się na dobre, a mnie już nie interesowało co dzieje się w okół jego zespołu. Może zrobiłam błąd. Może powinnam mu powiedzieć o ciąży. Dla mnie było jasne kto jest ojcem mojego dziecka. Tom też o tym dobrze wiedział, ale nie poruszaliśmy tego tematu, a on świetnie sprawdzał się w roli ojca. I nadal świetnie się nią zajmuje mimo, iż rozstaliśmy się kiedy mała miała 4 latka. Teraz jest już dorosłą młodą kobietą i zna całą prawdę. Dwa lata temu powiedziałam jej o wszystkim a także dałam jej do przeczytania mój pamiętnik. Kiedy skończyła powiedziała tylko "Sceny łóżkowe ominęłam" i uśmiechnęła się do mnie. Myślałam, że rzuci we mnie tym pamiętnikiem, czymkolwiek co będzie miała pod ręką, ale ona podeszła do mnie i przytuliła mnie tak mocno, że brakło mi tchu. Kilka nocy przepłakałyśmy razem. Ja ją przepraszałam za wszystko a ona i tak dziękowała mi za wspaniałe dzieciństwo i za Toma. Dla niej on był jej prawdziwym ojcem. Stwierdziła, że nie chce poznawać Dana i niech tak zostanie. Nie chciała też słuchać jego muzyki ale chętnie czytała jego teksty. Jakby chciała się czegoś z nich dowiedzieć. Czegoś czego ja nie umiałam jej powiedzieć o nim. Maja też pisała i komponowała muzykę. Cieszyła się, że ma po nim talent. Bardzo to kochała i spełniała się w tym. Ale ja widziałam, że oprócz talentu, miała jeszcze mnóstwo jego cech.
Londyn, 2032 rok.
- Kiedy ostatnio byłyśmy u dziadków? - zapytała Maja.
- No... jakieś pięć lat temu? - próbowałam sobie przypomnieć.
- Wiesz, nawet cieszę się, że u nich zamieszkamy. Mają piękny dom i ten ogród i las dookoła. - Maja się rozmarzyła, uwielbiała spędzać czas biegając po okolicy jako małe dziecko.
- No trochę się tam pozmieniało przez te lata, ale fakt. Okolica jest przyjemna. - potwierdziłam.
- Wujek Matt też będzie? - zapytała znów.
- Nie wiem kochanie, pewnie tak. Jak mógłby nie przywitać swojej ukochanej chrześnicy. - zaśmiałam się.
- Cieszę się, że tu jesteśmy. Nie wiem czemu ale, ja tu czuję się jak u siebie. - stwierdziła nastolatka.
- To dobrze. Bo przez następne kilka lat będziesz się tu uczyć i spędzać czas.
- Mi pasuje! - oznajmiła zadowolona.
Jadąc taksówką, podziwiałyśmy widoki z okna. Kiedy dotarłyśmy pod dom moich rodziców, oni już wyczekiwali nas w progu. Taksówkarz pomógł mi wypakować bagaże a Majka pobiegła od razu przywitać się z dziadkami. Od razu zaczęło się "Sto pytań do..." i "Jedz, jedz, bo źle wyglądasz". Kiedy już byłyśmy nakarmione i przepytane w każdej możliwej dziedzinie, pozwolili nam się rozpakować i odpocząć. Majka jeszcze szalała ze swoim wujkiem. Patrzyłam na nich jak na dwójkę rozrabiających dzieciaków i tylko czekałam co tym razem się stanie, kto lub co ucierpi w tym domu. Ale nie mogłam im tego zabronić. Siły powoli opadały więc poszłam położyć się spać. Po cichu wymknęłam się do domku gościnnego przy domu rodziców. Nic się tam nie zmieniło. Rozejrzałam się dookoła. Pierwszą moją myślą było to, że trzeba tu zrobić remont i zmienić wystrój tak aby razem z Mają dobrze nam się mieszkało.
Szczęśliwa, że cała rodzina jest w komplecie, zasnęłam nie czekają nawet na córkę.
Kilka tygodni później
Wakacje dobiegały końca, a od września Maja zaczynała nową szkołę. Nie mogła się już doczekać. Remont wyszedł nam całkiem fajnie. Naprawdę czułyśmy się tu jak u siebie. Z tej okazji, że jesteśmy takie dzielne postanowiłam zabrać córkę na zakupy. Czasem jak była młodsza, wpadałyśmy na kilka dni do Londynu na szybkie zakupy i w odwiedziny dziadków. Akurat zaczęły się sezonowe wyprzedaże co oznaczało dla nas raj zakupowy. Wsiadłyśmy w auto moich rodziców i pognałyśmy na zakupy. Zwiedziłyśmy wielkie centra handlowe, w każdym sklepie wygłupiałyśmy się przymierzając dziwne rzeczy których nigdy byśmy nie kupiły. Tak, nasze zakupy nie wyglądały jak normalne zakupy matki z córką, tylko jak zakupy dwóch nieokrzesanych wariatek. Matka natura mnie oszczędzała i mimo swojego wieku, nie wyglądałam, aż tak staro jak powinny wyglądać panie po czterdziestce. Ani tak się nie czułam. Obładowane torbami i z zadowolonymi minami wsiadłyśmy do auta.
- To co wracamy do domu? Czy jedziemy coś zjeść? - zapytałam.
- Zjeeeeść! - Majka przeciągnęła słowo. - Ale wiesz co? Wstąpimy jeszcze do tego sklepu muzycznego do którego zabierał Cię wujek Matt i ... no wiesz kogo tam spotkałaś... przepraszam nie powinnam Ci przypominać. - Majka zapędziła się trochę z wypowiedzią.
- Nic się nie stało. Jasne, że pojedziemy. - Zdziwiłam się nie zrobiło to na mnie wrażenia. Może w końcu udało mi się o tym zapomnieć?
Dojechałyśmy na miejsce. Jak zwykle był problem z zaparkowaniem pod samym sklepem, więc zaparkowałam trochę dalej. Ale pomyślałam, że kilka metrów spacerku dobrze nam zrobi. Szłyśmy wzdłuż ulicy, spoglądając na wystawy sklepów i zatrzymując się przy każdej. Jedna przykuła moja uwagę. Mała księgarnia mieszcząca się zaraz obok wielkiego sklepu muzycznego.
- Mamo idziesz? - krzyknęła córka.
- Tak, tak, chwileczkę. - odpowiedziałam, wpatrując się w wystawę.
- Mamo ja idę, jak coś jestem w środku. - Majka pobiegła do sklepu.
- Jasne. - odpowiedziałam, nie zwracając na nią uwagi.
Moją uwagę na wystawie przykuła książka oznaczona jaki bestseller tego roku. Jej tytuł wydał mi się tak znajomy "Czy sny mogą doprowadzić do szaleństwa?" Autor: Alicja Kiełczewska. Po krótkim namyśle weszłam do małej księgarni, załapałam za książkę i od razu pomyślałam, że to coś dla mnie. Z tyłu książki widniał krótki opis opowieści a także krótka wzmianka o autorce.
"...Młoda polska pisarka stworzyła opowieść o miłości, pokonywaniu własnych słabości,
wyborach, które nie zawsze są łatwe i snach które nie zawsze pomagają normalnie żyć..."
Już w księgarni zaczęłam czytać pierwszy rozdział angielskiego wydania tej książki, po czym szybko zorientowałam się, że jednak muszę ją kupić. Natychmiast. Ledwo przecisnęłam się przez tłum przy kasie. Wszyscy mieli w ręku tę książkę. Zapłaciłam kasjerce a ona uprzejmie poinformowała mnie, że mogę podejść po autograf z dedykacją, bo autorka właśnie je rozdaje. Spojrzałam w głąb sklepu i faktycznie. Śliczna, delikatna blondynka o śmiejących się dużych oczach i szczerym uśmiechu każdemu kto podszedł po autograf poświęcała chwilę na rozmowę. Ustawiłam się więc w kolejce. Kiedy nadeszła moja kolej autorka przywitała się ze mną i zapytała dla kogo ma być dedykacja. Usiadłam na krześle obok stolika i odpowiedziałam jej po polsku.
- Pani jest polką? - zapytała zaskoczona pisarka.
- Tak, niedawno przyjechałam z córką do Londynu. - odpowiedziałam.
- O, to może dedykacja dla córki? Ile ma lat?
- Osiemnaście. - odpowiedziałam.
- To musi koniecznie przeczytać tę książkę. Przyznam się pani... - mówiła półszeptem a przecież raczej nikt nie znał tu polskiego - ...że napisałam to opowiadanie jak byłam w jej wieku. Ale wiadomo musiałam trochę rzeczy pozmieniać, bo jak bym to teraz przeczytała to bym się samej siebie przestraszyła. - zaśmiała się na głos. - To jak piszemy dla córki? Jak ma na imię?
- Czemu nie? Maja. - odparłam z uśmiechem.
- A jak pani się dowiedziała o mojej książce? - blondynka nie odrywając się od pisania zapytała.
- Po prostu przechodziłam obok i tytuł przykuł moją uwagę, weszłam.... no i kupiłam. Rzadko mi się to zdarza, ale czuję, że muszę ją mieć. - odpowiedziałam i nie wiedziałam czy weźmie mnie za wariatkę czy nie. A ona przygryzając długopis westchnęła tylko "aha". Poczułam, że nie takiej odpowiedzi oczekiwała więc zaczęłam dalej. - Kilkanaście lat temu, przeżyłam wypadek i leżałam w śpiączce podczas której miałam sen. Po przebudzeniu myślałam, że to wszystko działo się naprawdę. Moje życie się pokomplikowało. Eh.. długa historia, nie będę panią zamęczać. Dziękuję za autograf. - wstałam z krzesła.
- Poczekaj! - krzyknęła pisarka. - Jestem Alicja, jakbyś chciała kiedyś opowiedzieć całą historię to chętnie jej posłucham. - wyciągnęła do mnie rękę.
- A ja Ola, to znaczy Alex. - zaśmiałam się i odwzajemniłam uścisk dłoni.
- Proszę, o mało nie zapomniałaś o niej. Może wymienimy się numerami? Przez jakiś czas będę w Londynie. - uśmiechnęła się uroczo.
- Pewnie, czemu nie? - ta pisarka, zrobiła na mnie naprawdę miłe wrażenie.
Po wszystkim oddaliłam się powoli w kierunku wyjścia z uśmiechem na twarzy. Nie patrzyłam przed siebie. Przeciskałam się przez tłum ludzi i mocno przytulałam książkę Alice, aby jej nie zgubić. Nie lubiłam tłoków. Ludzie w takich warunkach ze sobą nie współpracują.
- Przepraszam! - powiedziałam już poirytowana, zamyślona i w swoim ojczystym języku. - Boże co za ludzie... - odepchnęłam jakiegoś faceta nie zwracając uwagi czy to jego żebra czy mostek, czy brzuch. Nagle poczułam, że nie mogę iść dalej.
- Co jest? - powiedziałam pod nosem. Ktoś trzymał mnie za ramię.
- Alex? - męski głos wydał mi się znajomy. W tej samej chwili ktoś pchnął mnie na tego faceta. Spojrzałam do góry i prawie zemdlałam. Nogi mi się ugięły a żołądek skurczył do wielkości orzeszka.
- D...Dan? - głos mi się załamał.
- Taaak! - uśmiechnął się zadowolony.
Nie mogłam oderwać oczu od jego dziwnego zarostu i bujnej czupryny, którą nadal miał. Ale uśmiech szybko mu zszedł z twarzy.
- Trochę... dawno się nie widzieliśmy. Nie sądziłem, że kiedykolwiek Cię jeszcze spotkam. - powiedział, patrząc w podłogę jakby się czegoś wstydził.
- Ja też nie sądziłam. - nastała ta niezręczna chwila ciszy.
- Więc... co tu robisz? - zapytał.
- Kupiłam książkę. Autorka jest polką. - powiedziałam, pokazując książkę.
- Alice... - spojrzał w stronę pisarki. - Tak, to moja... dobra przyjaciółka. - uśmiechnął się.
- Serio? Znacie się? - zapytałam zdziwiona. Nasz rozmowa przebiegała jakbyśmy się spotkali raptem po tygodniu nie widzenia się a nie po kilkunastu latach.
- Tak. Poznałem Alice na studiach. - odpowiedział Dan. - Ale chyba nie przyjechałaś do Londynu aby kupić jej książkę? - zapytał marszcząc brwi.
- Nie, nie jestem na zakupach z... właściwie to muszę już iść. - ugryzłam się w język,zapomniałam że Maja na mnie czeka.
- Czekaj, chyba możemy pogadać? - Dan ponownie złapał mnie za rękę.
- Przykro mi Dan ale nie, nie mam czasu, nie przyjechałam tu dla Ciebie, mam inne prawy. Fajnie było się spotkać ale ... przepraszam Cię. Naprawdę muszę iść. - odwracając się, pech chciał, że wpadłam na własną córkę.
- Mamo??? - Maja stała przed mną i chyba słyszała naszą rozmowę. - Możesz mi wytłumaczyć co tu się dzieje? - przyciągnęła mnie do siebie i nie spuszczając wzroku z Dana zapytała. Kiedy się złościła, marszczyła tak samo brwi jak jej ojciec.
- To Twoja córka? - zapytał Dan.
- Jestem Maya. - wyciągnęła do niego dłoń.
- Tak to jest Maya, a to jest... - nie zdążyłam odpowiedzieć.
- Dan. Miło mi. - wysoki szatyn uśmiechnął się i uścisnął jej dłoń. - Ile masz lat? - zapytał.
- Osiemnaście... - Maya patrzyła mu prosto w oczy, a ja czekałam co się dalej wydarzy.
- Nie widzę w tym nic śmiesznego. Przepraszamy Cię... Dan, ale spieszymy się z mamą. Miło było Cię poznać. - nastolatka jako jedyna zachowała zimną krew. Widząc niezręczną sytuację, szybko zareagowała. Wyprowadziła mnie z księgarni. Dan stał i się nie odzywał. Patrzył jak odchodzimy. Za chwilę podeszła do niego Alice.
- To była ta Alex? - zapytała.
- Co? Tak...ale skąd wiesz? - zapytał.
- Podeszła po autograf. Wspomniała o swoim śnie... skojarzyłam fakty. Połączyłam z historią którą mi kiedyś opowiedziałeś. - Alice przytuliła się ramienia Dana.
- Tak to ona i jej córka, ma osiemnaście lat. Dokładnie tyle czasu minęło odkąd widziałem się z nią ostatni raz. Dziwne nie? - Dan zapytał swoją przyjaciółkę.
- Eh... Ja już skończyłam. Chodź idioto, zabieram Cię na kawę, albo na wino... jak wolisz. Możesz mi się znów wyżalić. W końcu od czego ma się przyjaciół. - Alice westchnęła. Znów czekała ja noc z nieogarniętym Danem i wysłuchiwaniem jego żali.
- Chyba wolę wino... - stwierdził wokalista, drapiąc się za uchem.
- Tak myślałam. - minęła przyjaciela, trącając go w ramię.
- Mamo, co to było? - zapytała Maya.
- Co było? - odbiłam piłeczkę
- Tylko mi nie mów, że spotkałaś go przypadkiem, bo nie uwierzę. - Maya była na mnie wściekła.
- No tak było. Weszłam, kupić książkę i go spotkałam. Gdybym go zobaczyła wcześniej to bym tam nawet nie zajrzała. Skąd mogłam wiedzieć, że on tam będzie. Przecież to Ty chciałaś tu przyjechać. - próbowałam się tłumaczyć przed własną córką.
- No dobra. - Maya przewróciła oczami. - Mamo... kochasz go? Kochasz go... widzę to teraz wyraźnie. - znałyśmy się z córką jak łyse konie.
- Nie skąd! - szłam w zaparte.
- Dobra... porozmawiamy w domu! Dawaj kluczyki. Ja prowadzę. - Maya była stanowcza a ja czułam się jak skarcona nastolatka. Nie tak chyba miały wyglądać nasze role? To ja miałam ją pouczać a nie ona mnie. Najwyraźniej moja córka, była rozsądniejsza niż... a może po prostu jeszcze nigdy nie zakochała się tak na serio.
Aaaaaaaaaaaaaa!
Przyszłość, przyszłość...
Ciekawe jak sobie ją wyobrażaliście?
Aluś, moja droga,
mam nadzieję, że Ci się podobało.
Starałam się oddać Alice taką jaka jest/była.
Aż się boję Twojej reakcji ale wiedz, że Cie kocham :*
Dobra... Pozwolisz, że pominę już tę część, w której używam wykrzyknień, Caps locka I mieszanki przypadkowych liter. To już było xd
OdpowiedzUsuńTo jest takie miłe z twojej strony. Takie miłe, kochane, słodkie, cudowne, niespodziewane i wgl ahagagishcdb. Dobra miało być bez tego xd jak ja mam Cię nie kochać Olku? Teraz mam ochotę rzucić wszystko i pisać książkę. Nie wiem jaką, ale coś trzeba, w końcu muszę godnie prezentować swoją postać!!! To zbyt miłe z twoje strony. Zbyt kochane. Ja nie mogę dostawać takiej dawki miłości, bo nigdy nie wiem co i oh po prostu... Ughhhhhhh
Okay koniec tego xd
Maja! Maja jest taka urocza, lubię ją, jest fajna ❤
DAAAAAN!!! Dan nie smutaj, to tylko głupią Alex, ona cię kocha, nie martw się kochanie!
Wgl to czy ten... Epizod, z którego wyszła Majka był jednorazowy, czy jednak Alex i Dan byli ze sobą jakiś czas? Jak będziesz o tym pisać to nie mów! Xd
Strasznie mi się podobał ten rozdział. Co rozdział, to więcej niespodzianek! Tylko ci za jedno tyłek będę prać! Co to za tzn? Nie ma tzn! Wyrzucić mi to to! :D acha i jeśli już mowa o takich 'graficznych' sprawach, to nie wie czy Ci program sam zmienia, czy piszesz to odruchowo, ale w opowiadaniach nie trzeba pisać 'ty', 'go' z wielkiej litery. Tylko w listach i mailach takie rzeczy :D
Już się nie czepiam, jestem okropna. Ale wiesz, że cię kocham, co? Już ty dobrze wieeeeesz
Luv ya!
Ahhhh juz sie poprawiam, a czytalam to kilka razy i jednak mi umknelo. Ale dobrze ze mam Ciebie, Twoje bystre oko wszystko wychwyci ;)
UsuńOd razu mowie ze chcialabym aby Alice sie jeszcze pojawila w moim ff zanim wyjedzie z Londynu ;) No i ciesze sie ze spodobalo. Zaszalalam ale co tam ;)
Kurde ciezko mi pisac o swojej corce i byciu matka. Dziwne to takie ale mysle ze jakos sie wywiązuje.
A co do niespodzianek to nie koniec. Jeszcze bedzie jedna ;) sasasasa.
Muaaaaah! :*
A i zapomnialam. Jezzcze troche czasu masz na napisanie ksiazki :D u mnie Alice ją napisała po 30tce sooooł ;)
UsuńPiękne!!!! Teraz będę rozpływać się w rozkoszy z powodu tego rozdziału <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, no_princess :*